4 najdziksze zwyczaje różnych krajów świata

kultura

Krzyczenie sumoistów przed dziećmi, dziwactwa madagaskarskiej sprawiedliwości i medytacje trwające wieki.

Walka płaczących dzieci w Japonii

Jak sądzisz, co jest potrzebne, aby Twoje nowonarodzone dziecko żyło długo i szczęśliwie? A może zapewnić mu zdrową dietę, opiekę i pielęgnację?

Nie, trzeba go dać ogromnemu, 150-kilogramowemu jokozunie, który wystraszy małego człowieka do histerii.

W Japonii istnieje zwyczaj zwany nakizumo lub naki sumo, czyli „zapasy z płaczącymi dziećmi”. Odbywa się tam coroczny festiwal zapaśników sumo i niemowląt w wieku do roku. Rodzice przynoszą swoje dzieci do świątyń w całym kraju i przekazują je zapaśnikom.

Zapaśnicy sumo są podzieleni na pary i każdy z nich straszy swoich podopiecznych na wszelkie możliwe sposoby: robiąc miny, wydając dziwne dźwięki, wykrzykując japońskie przekleństwa, a nawet rzucając nimi w powietrze. Wygrywa to dziecko, które płacze najgłośniej.

Nakizumo istnieje od co najmniej 400 lat i do dziś w corocznym festiwalu bierze udział co najmniej sto maluchów. Japończycy wierzą, że krzyki i płacz niemowląt odstraszają demony i złe duchy. Tak więc krzyczące dziecko jest zdrowsze i szczęśliwsze od swoich cichszych kolegów. Wśród miejscowych jest nawet takie powiedzenie, które mówi, że „dzieci, które płaczą, szybciej rosną”.

Nie martwcie się więc, zapaśnicy sumo działają tylko w interesie młodego pokolenia.

Wymiotny sąd na Madagaskarze

Madagaskarem rządziła najwredniejsza królowa w XIX wieku. Zupełnie jak w kreskówce Disneya, tylko że ona zabijała ludzi naprawdę. Nazywała się Ranavaluna I.

Polityka Jej Królewskiej Mości polegała na masowych represjach i terrorze, w wyniku których tylko w latach 1833-1839 liczba jej poddanych zmniejszyła się z 5 mln do 2,5 mln.

Szczególną zasługą Jego Wysokości było całkowite zniesienie systemu sądowniczego i zastąpienie go tzw. procesem Tangena.

To jest właśnie istota tej praktyki prawnej. Na wyspie Madagaskar rośnie drzewo cerbera mangas, zwane lokalnie tangeną. Zawiera truciznę 3 cerberynę, która po spożyciu lub nawet wdychaniu może zabić. A co najmniej może powodować silne wymioty.

Co najmniej od XVI wieku mieszkańcy Madagaskaru używali go do sprawdzania, czy dana osoba jest winna czarów lub innych poważnych przestępstw. W tym celu na rozprawie podano mu trzy kawałki skóry kurczaka i truciznę z owoców tangeny.

Jeśli badany zwymiotował i wszystkie trzy fragmenty skóry wróciły na światło dzienne — jest niewinny, wybaczamy. Jeśli brakuje jakiegoś elementu — jest winny, egzekucja. Jeśli zmarł od trucizny, nadal jest winny, ale jest już za późno na egzekucję. Wtedy przynajmniej zabronimy mu być pochowanym na rodzinnym cmentarzu jako czarnoksiężnik i buntownik.

Łatwo się domyślić, że niewiele osób przeszło próbę z takimi zasadami — jak obliczyli historycy 1500-1700 r., tylko połowa oskarżonych przeżyła truciznę.

Jednak ta tradycja była mało rozpowszechniona przed rozpoczęciem rządów wspomnianej Ranavaluny I. Postanowiła sprawdzić wszystkich potencjalnych przestępców, którzy znaleźli się w zasięgu długich ramion sprawiedliwości. A kiedy królowa była na tronie, na dworach ginęło około 3000 osób rocznie, a całkowita liczba zabitych przez thangena wynosiła gdzieś 100 000.

Dopiero w 1863 r. król Radama II uznał procesy za nielegalne, obalił kult osobowości szalonej królowej i nakazał rehabilitację zmarłych oskarżonych, zezwalając na ich ponowny pochówek na rodzinnych cmentarzach.

Inicjacja mrówek w Brazylii

Ludzie na różne sposoby próbują udowodnić otoczeniu swoją męskość. Niektórzy próbują opanować walkę wręcz, inni zdobywają Everest, a jeszcze inni budują wybitną karierę. Jednak wojownicy Sateremave z brazylijskiej dżungli szydzą z tych żałosnych wysiłków.

Z ich punktu widzenia najważniejszą cechą charakteryzującą mężczyznę jest zdolność do znoszenia bólu.

W nizinnych lasach Ameryki Południowej żyją tzw. mrówki kuliste, czyli paraponery. Te fascynujące stworzenia osiągają do 2,5 cm długości i żyją w dużych koloniach. Mają potężne szczęki, z których sączy się silny jad — poneratoksyna. Nie może zabić, ale powoduje straszliwe cierpienie.

Według entomologa Justina Schmidta, ból spowodowany nawet jednym ukąszeniem mrówki jest jak „chodzenie po rozżarzonych węglach z trzycalowymi gwoździami wbitymi w stopy”. Opisuje swoje doznania jako „fale rozdzierającego, pulsującego, wszechogarniającego bólu, który nie ustępuje przez dwadzieścia cztery godziny”.

Satere-mawe używają mrówek, aby sprawdzić, czy młody człowiek jest wystarczająco twardy, by zostać uznanym za wojownika. Z liści palmowych wyplatają rękawiczki, wypychają je tymi owadami, a następnie zakładają je osobie badanej. Jego zadaniem jest wytrzymać pięć minut, nie krzycząc z bólu.

Ci, którzy są męscy, potrafią się jednocześnie uśmiechać i robić sobie żarty. Ale mogą też po prostu stać i marszczyć brwi w groźny sposób, tak aby współplemieńcy nie pomyśleli, że próbujesz ukryć strach za uśmiechem.

Ci, którzy nie mogli tego znieść i krzyczeli, nie byli mężczyznami i nie nadawali się na myśliwych. Ci, którzy wytrzymają pięć minut w rękawicach mrówek, przez wiele dni będą siedzieć sparaliżowani, trzęsąc się ze skurczów i mając halucynacje. Ale wszyscy będą je szanować.

Jeśli wydaje ci się, że nie brzmi to zbyt strasznie, pamiętaj, że młodzi mężczyźni przechodzą ten obrzęd około 20 razy w ciągu kilku miesięcy, aby zakończyć swoją inicjację.

Samomumifikacja w Tybecie i Azji Południowej

Słowo „mumia” kojarzy nam się zazwyczaj ze starożytnym Egiptem. Jednak pomysł wysuszenia człowieka, aby jak najdłużej zachować jego ciało dla kultu i czci, był powszechny nie tylko tam. Swoje mumie miały również Himalaje, Tybet, Wysokie Chiny i Japonia. A od egipskich różniły się tym, że same się robiły.

W jaki sposób mnich buddyjski, który wstąpił na drogę świętości i skupienia, osiąga prawdziwą ascezę? W porządku, przestańcie jeść, pić i oddychać i przekształćcie się w bodhisattwę — prawdziwego buddę — osiągając nirwanę.

Proces ten nosi nazwę Sokushimbutsu, i trwa dokładnie trzy tysiące dni, czyli około 10 lat. Spośród nich mnich pozostaje przy życiu przez około sześć. Przez pierwsze tysiąc dni buddyjski asceta po prostu zaczyna mniej jeść, aby zrzucić jak najwięcej tkanki tłuszczowej.

Ma to na celu zapewnienie zachowania mumii dla przyszłych wieków i wywarcie wrażenia na potomnych.

W ciągu następnego tysiąca dni mnich całkowicie przechodzi na dietę z kory sosnowej i korzeni, a także trującego soku z drzewa urushi, tego samego, którego Japończycy używają do lakierowania swoich zbroi i katan. Gromadzi się w tkankach ascety, odwadniając go do tego stopnia, że jego organy wewnętrzne poważnie tracą rozmiar.

W końcu, trzeciego tysiąca dni, mnich, który już nie może podnieść się z pozycji lotosu, zostaje umieszczony w skrzyni z drewna sosnowego wypełnionej solą, wyposażonej w rurkę napowietrzającą i dzwonek.

Chociaż biedak nie opuścił jeszcze samsary, wychodzi raz dziennie z medytacji i porusza palcem, do którego przymocowany jest sznurek dzwonka. Kiedy dzwonienie ustaje, jego bracia uświadamiają sobie, że asceta jest w pełni zanurzony w nirwanie, a rurka do oddychania zostaje usunięta.

Po upływie trzeciego tysiąca dni mnisi sprawdzają zawartość skrzyni. Jeśli asceta wykazuje oznaki rozkładu, oznacza to, że rytuał się nie powiódł, nie został wystarczająco poświęcony, nie starał się wystarczająco mocno. Zostanie pochowany jak zwykle, z całym szacunkiem dla samozaparcia, jakie okazał.

Jeśli mumia jest doskonale zachowana, mnich stał się bodhisattwą. Umieszcza się go w stupie, nie takiej, w której tłucze się ziarna, ale w okrągłej kamiennej konstrukcji, i czci jako żywego Buddę.

Mnisi naprawdę wierzą, że święty nadal żyje i kontynuuje swoją ascezę. Jeden z nich, na przykład, ponad 550 lat medytuje w szklanym pudełku — lama Sangha Tenzin, który urodził się w XIV wieku i został znaleziony w zamurowanym moździerzu w Indiach dopiero w 1975 roku. Legenda głosi, że kiedy osiągnął nirwanę, nad jego wioską pojawiła się tęcza, a wszystkie skorpiony w okolicy zginęły.

Szacuje się, że w ciągu 900 lat praktyki sokushimbutsu tylko 24 mnichów, którzy są teraz nawet czasami pokazywani turystom, mogli przekształcić się w „żywego Buddę”. Pozostali, którzy nie zdołali stać się Niezniszczalni, udali się na odrodzenie. Ostatni raz rytuał odprawiono w Japonii w 1903 roku, po czym cesarz zakazał samomumifikacji.

A jeżeli powyższe zwyczaje to dla Ciebie zbyt wiele, zawsze możesz zdecydować się na urlop w kraju. Na przykład, możesz zapoznać się z jednymi  z najlepszych atrakcji Trójmiasta na https://gdyniaonline.pl/najciekawsze-atrakcje-gdyni/ i zapewnić sobie niezapomniane wakacje.